Pięknie ćwierkają dziś ptaszęta. Szkoda, że od piątej nad ranem, wyrzucając Amel z łóżka, ale ważne, że pięknie. I nic nie pomagało pretensjonalne "Dajcie mi spać!", nic nie pomagało "Ludzie, Ptaki znaczy się, jest 04:51!" Najwyraźniej dziś miałam wstać o 04:51 i żadne prośby, groźby ni zachęty zmienić tego nie mogły. Próbowałam kiedyś nauczyć się ptasich głosów. Poznajdowałam różne w Internecie, słuchałam i… nic nie zapamiętałam. Jestem jednak niemal pewna, że w drzewkach na podwórku śpiewają skowronki.
Ja jestem z natury rannym, tak, ptaszkiem, ale nie aż tak zdegenerowanym. Dlatego, gdy tato wstał kwadrans po piątej do pracy i natknął się na mnie w kuchni, aż podskoczył. Dobrze, że krzyżyk wisi nad oknem, bo inaczej kto wie czy by go zaraz nie zerwał i na mnie nie zaszarżował. Nagłówki w gazetach: "Przebił krzyżem córkę".. – to lepsze od palenia książek w Gdańsku! Pisałam już, że jestem nienormalna? Ciekawe swoją drogą, czy duch, względnie inne straszydło, robiłoby sobie zupę mleczną.
– Skoro, tato, i tak jedziesz do pracy, może byś mnie gdzieś podrzucił? – I tak właśnie leniwi ludzie zaoszczędzają sobie pół-godzinnego spaceru.
Około dwóch kilometrów od naszego domku jest taka ładna plaża, gdzie ktoś kiedyś rozstawił stoliki. Nie wiem, kto, turyści na szczęście jeszcze punktu tego nie odkryli, a więc jest to moje ulubione miejsce nauki, jeśli tylko jest ładna pogoda. Dzięki strajkowi nauczycieli bowiem szkoła jest jakby nieczynna. Pejzaż wspaniały: drzewa, ptaki, liście, stoliki, uczennica… z Macbookiem. Dobra, to się wykreśli. Wiedzieliście, że p od jeśli a to b można zapisać jako p od jeśli b to a, razy p od a przez p od b? Nie? To szczęśliwi z was ludzie. Zapału starczyło mi na godzinę… No, może 55 minut. Albo 50? A potem i tak skończyło się, jak zawsze… "Niewidzialna Korona" Elżbiety Cherezińskiej, polecam! Jak tak dalej pójdzie, na maturce będzie do obliczenia pochodna, a ja zacznę pisać o książętach Piastowskich.
A teraz chyba muszę ten wpis kończyć, gdyż komputer się upiera niemal tak stanowczo jak autorka wpisu, że jest aktualizacja systemu i musi, ale to musi się uruchomić ponownie, a z resztą za pół godziny i tak mamy próbę chóru. Co ładnego można zaśpiewać na zakończenie roku szkolnego nas – maturzystów? "Nie płacz, Ewka? A może "Wypijmy za błędy"?
A la prochaine fois,
Amel
Pierwszy wpis na blogu to taki, w którym chyba wypada się przywitać, wszystkich wyściskać, dosypać trochę dziegciu, zapowiedzieć, że będzie się pisało, o czym będzie się pisało, dlaczego będzie się pisało… Tak myślę, bo blog to mój pierwszy, ale udam, że się znam i że umiem pisać, teraz jest pora na śmiech.
Kara to losu czy jego przekora, nie wiem, ale na chrzcie dano mi Amelia Rozalia. Ludzie! Kto daje córce na imię Amelia Rozalia? Rozumiem Patrycję, Anię, Oliwię, Klaudię, ale Amelia? Rozalia? Qu'est-ce que c'est que ça ? Pozostaje tylko czasem to marne pocieszenie, że mogło być gorzej, mogło być Balbina Regina albo… Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore… A potem mówili na bierzmowaniu "idź za głosem serca". No i jaką patronkę sobie człowiek dobiera? św. Weronikę. I wyszła Amelia Rozalia Weronika. Miodzio! Mam 4 lata, a przynajmniej tak mówi kalendarz. Bo jaka jest szansa, że urodzicie się 29 lutego 2000r?
Imię było, wiek był, co dalej? A, te no, zainteresowania. No więc będzie formułka stała: lubię książki, matematykę, ukończyłam szkołę muzyczną pierwszego i drugiego stopnia, czego wynikiem jest rozwinięta do granic możliwości umiejętność fałszowania na flecie poprzecznym. Może to dziwnę jak na nastoletnią dzieweczkę, ale lubię też kajakarstwo, skoro ciepełko wyjrzy, lecę nad jezioro i pływam z bratem. I tak, jestem mazurkiem, tylko takim nieudanym, wiecie, ni to słodkie, ni dobre.
Czemu zaczęłam pisać? A no nie wiem, maturka już z za rogu kły szczerzy, mózg nie wytrzymał, coś nie styknęło, zwarcie zrobiło i… puf! Odbiło. A tak serio, skoro przez blogi Eltena odkryłam, to i swoją cegiełkę dosypię, wiecie, tę, co pierwsza się skruszy.
Od razu też ostrzec muszę czytaczy potencjalnych wszystkich, że destrukcyjna siła we mnie drzemie, przy której Lord Vader wydaje się tylko pchełką. Przykładu możecie szukać już dziś rano. Wyobraźcie sobie, idziecie z matuleńką na zakupy, jeden, drugi sklep (nienawidzę zakupów), wreszcie znajdujecie ładną ponoć, fajną kieckę na maturę. Wracacie z tym do domu, robicie pranie i… teraz to nadaje się może dla lalki, choć ponoć to żadna różnica.
Postury jestem iście Byczej, mam porywające (tak przez wiatr) 155 centymetrów wzrostu. Dobrym przykładem niechaj będzie, że gdy zaprezentowałyśmy tatku moją sukienkę na studniówkę, zapytał tylko mamę, czy spodziewają się dziecka.
Co z tego bloga będzie? "Niwecz, płacz i pożoga" – rzec by się chciało, bo po prostu nie wiem. Pisać to ja umiem jak kura pazurem, czego dowodem niech będzie porywające 70 procent na maturze próbnej z polskiego, ale może coś się uda? Nie wiem. A skoro o maturze mowa. Ktoś w tym roku zdaje? Łączę się z wami w bólu i cierpieniu.
Do oby następnego, Amel