Gdy przeglądałam komentarze na tym blogu, naszła mnie pewna refleksja. Nie o tym chciałam pisać, ale czas na drobną zmianę planów.
Ludzie mają dziwną potrzebę podkreślania swojego ateizmu. Sprawa nie dotyczy tylko religii, ale chyba w wypadku religii jest najbardziej zauważalna.
Ateiści twierdzą, że nie interesuje ich, czy Bóg istnieje, a zaraz potem niektórzy ogromną energię poświęcają podkreślaniu tego, jak bardzo ich to nie interesuje. Gdyby z taką zaciekliwością bronić praw człowieka, pokoju na świecie, dobra, piękniejsze byłoby to miejsce.
Amelowe refleksje: patrzcie, jak bardzo nie wierzę
Gdy przeglądałam komentarze na tym blogu, naszła mnie pewna refleksja. Nie o tym chciałam pisać, ale czas na drobną zmianę planów.
Ludzie mają dziwną potrzebę podkreślania swojego ateizmu. Sprawa nie dotyczy tylko religii, ale chyba w wypadku religii jest najbardziej zauważalna.
Ateiści twierdzą, że nie interesuje ich, czy Bóg istnieje, a zaraz potem niektórzy ogromną energię poświęcają podkreślaniu tego, jak bardzo ich to nie interesuje. Gdyby z taką zaciekliwością bronić praw człowieka, pokoju na świecie, dobra, piękniejsze byłoby to miejsce.
23 replies on “Amelowe refleksje: patrzcie, jak bardzo nie wierzę”
Ja mam wrażenie, że tak jest ze wszystkim. Ateiści, chrześcijanie, środowisko lgbt, wegetarianie, osoby pro i anty aborcyjne, lewicowe, prawicowe i wszelkie inne mają podobnie. Większa część,, 90% może, ma jakiś pogląd i po prostu go ma. To, co my słyszymy to znaczna mniejszość, dla której ten pogląd jest wszystkim i krzyczy o tym na prawo i lewo. Słychać jednak tylko najgłośniej krzyczących, więc takie odnosimy wrażenie. Jeżeli ten pogląd jest w jakiś sposób… nieortodoksyjny i inny od tego, co uważa większość, siła tych krzykaczy się jeszcze bardziej wzmaga.
Jak dla mnie, ludzie mają tendencję do podkreślania rzeczy, które im się bardzo podobają lub bardzo niepodobają, z naciskiem jednak na to drugie. Nie wiem czemu, ale im głośniej człowiek się drze, że nie ma wątpliwości na jakiś temat, tym większe mam wrażenie, że właśnie te wątpliwości ma. Ale może to tylko moje wrażenie.
Ale co do rzeczy, które się ludziom nie podobają, o mój panie Boże, przecież to koniecznie trzeba podkreślić! Dużo razy! Świat bez tego żyć nie może!
A już najbardziej rozwalają mnie ludzie, miałam taką koleżankę w podstawówce na przykład, która wpadała do klasy, nawijała o czymś 15 minut, a na koniec dodawała: ale mnie to w ogóle nie obchodzi! Ojjjjjj bardzo cię nie obchodzi, noooo… właśnie widać.
Ale spokojnie, czy to o rzeczach za, czy przeciw, ludzie najgłośniej krzyczą w internecie. Na tym blogu tego nie widać, ale jak się przejrzy czeluści internetu, to można się przekonać, jak wiele osób coś ma, coś wie, coś umie… I powtarzają to tyle razy, że jak powtórzą któryś kolejny, zaczynam się zastanawiać, czy jakby serio to mieli / umieli, to czy by musieli to udowadniać w necie. :p
Kiedy to nagranie na flecie? 😀
Jamajka, zgadzam się. Z Mikołajem też się zgadzam, ale z Jamajką, jak widzę, zgadzam się w ogóle coraz częściej 😀
Podbijam pytanie Cińkciarza:D
Ja też podbijam pytanie Huberta? Amelio, zagraj nam na flecie!
A ja się zgadzam z Cinkciarzem, Siwym i Agatą. A żeby nie było tak zupełnie offtopic to taki cytat apropos religii, rzecz jasna z męskiego punktu widzenia, kobiety zawsze mogą go sobie zmodyfikować wedle potrzeb:
Religion is like a penis, it’s fine to have one and be proud of it, but when you take it out and wave it in my face, that’s when we have a problem.
A mi to się wydaje, że po prostu ludzie chcą koniecznie, żeby to ich zdanie ktoś zauważył i cała filozofia. A jak chodzi o flet, to owszem, też chętnie wreszcie tego posłucham. 😀
Maju, w punkt.
Maju, w punkt.
+Ja u ateistów zauważam często następujący schemat:
Nie ma Boga! Zdecydowanie nie ma Boga! Jesteś debilem, jeżeli uważasz, że Bóg jest! Bo gdzie on teraz jest?
Nie wiem, czy odpowiednio to ujęłam. Chodzi mi o to, że z jednej strony zaprzeczają istnieniu Boga, z drugiej – pytają, gdzie on jest.
Albo jesteś Pan jeden z drugim pewien, albo nie jesteś Pan pewien i mówisz, że szukasz.
Bo nauka opiera się na dowodach. A poniewarz ciągle dowodów brak…
Podbijam Huberta pytanie <3
@Cinkciarz Ale albo twierdzisz, że Boga nie ma i podajesz dowody przeciw jego istnieniu, bo przecie takich znajdziesz od groma, albo pytasz, gdzie on jest. Skoro go nie ma, to jest… nigdzie!
@Julitka, a ja z kolei u osób wierzących zauważam tak ogromną chęć udowodnienia światu swojej racji, najlepiej jeszcze przez jakieś pseudo naukowe teorie wyjęte z… No wiadomo z czego. Nie lepiej po prostu przyznać szczerze: Nikt nie udowodnił, że Bóg istnieje, ale ja w to wierzę. Może to irracjonalne, ale w to wierzę, bo takie mam uwarunkowania kulturowe, bo tak mnie wychowano, bo tak po prostu jest. I szczerze mówiąc, ktoś z taką narracją dla mnie jako ateisty bardzo punktuje za szczerość, bo nie stara się brnąć w coś, co z góry jest skazane na niepowodzenie.
O, Midzi, mądrze, popieram.
@Midzi Bardzo mądrze, popieram również.
no a gdzie ten flet? 😛
ateiści niech najlepiej zostaną apostatami, bo większość z nich tak gada, że są ateistami, a jak ich zapytam, czy wystąpili z kościoła, to mówią, że nie. co za hipokryzja.
Niektórym nie zależy, żeby wystąpić. Ja też nie czuję się katoliczką i nawet myślałam o apostazji, ale po co, skoro moje imię nie zostanie wymazane z kościelnych ksiąg i właściwie niewiele się zmieni
Apostazja w sumie nie wiem, dla kogo jest. No bo jeśli ja nie czuję się częścią wspólnoty zwanej KRK, to skąd mam występować?
Dokładnie, to w zasadzie dla takiego szarego ludzika jak któreś z nas tylko taka popisówka by była.
Apostazja jest raczej dla nas, tak jak i ślub jest dla nas.
To my się deklarujemy, że z Kościołem nic wspólnego nie chcemy mieć.
Nauka, podkreślam: nauka zwana teologią za św. Tomaszem z Aquinu podaje pięć dowodów na istnienie Boga. Jako teolog kiedyś je znałam na pamięć, dziś nie pamiętam żadnego. Po pierwsze są to dowody, które i tak przemówią do tych, którzy wierzą. A Po drugie tym, którzy wierzą, są zupełnie nie potrzebne. Boga nie da się objąć naukami ścisłymi takimi jak chemia, fizyka, matematyka ani, co gorsza, humanistycznymi takimi jak prawo, politologia czy nawet filozofia. Wierzę, bo wierzę, bo Bóg został mi przedstawiony jak miłosć i ja się tej miłości nie oparłam. Nie próbuję nikogo na siłę przekonać, żeby uwierzył. Po pierwsze nie wierzę w skuteczność takich zabiegów, po drugie byłoby to działanie wbrew wolności drugiego człowieka. Domagam się jednak uwzględnienia tego, że jestem osobą wierzącą, domagam się, aby nie obrażano Boga w mojej obecności, aby nie szastano Jego świętym imieniem. Tylko i aż tyle. Nie wkraczam w czyjeś uznania, wyznania i przekonania, ale domagam się szacunku do moich. Sama też szanuję to, że ktoś jest ateistą, buddystą, czy wierzy w opatrzność dobrych duchów a unika złych.