Odnośnie wpisu książkowego, czytaliście "Zwiadowców" Johna Flanagana? Zawsze był to dla mnie wspaniały przykład literatury prostej, a jednak takiej, którą można czytać w każdym wieku, która w każdym wieku trafi do serca.
Bardzo lubimy komplikować sobie życie, przedstawiać je w odcieniach szarości. Pokazujemy, że nie każdy biały jest białym, a nie każdy czarny czarnym. Rzecz tylko w tym, że czasem tak się zaszarowujemy, tak analizujemy, że umyka nam to, co najważniejsze.
"Zwiadowcy" nie są najbardziej odkrywczym tomem, jaki napisano. Nie są także, powiedzmy, arcydziełem sztuki literackiej, filozoficznej, artystycznej… A jednak kupiły mnie właśnie swoją prostotą.
Świat byłby piękniejszym miejscem, gdybyśmy się przyjaźnili jak główni bohaterowie, podróżując po jego krainach i broniąc tego, co słuszne i prawe, od czasu do czasu (a nawet częściej) przekomarzając się nawzajem.
A przygody? Chyba nigdy nie jest za późno, by zamarzyć o "Chacie wśród drzew."
Wracam do chaty pośród drzew,
Gdzie strumień kręty u stóp wzgórz;
Może tam dziewczę czeka jeszcze,
A może zapomniało już.
14 replies on “Z Amelowego Śpiewnika: Zwiadowcy”
Dzień dobry, dobry wieczór, czy co tam kto w danej chwili woli. Do tej pory nie komentowałam tego bloga, choć śledziłam go ze sporym zainteresowaniem. Wbrew wszelkim zasadom, ten komentarz nie będzie dotyczył wpisu, pod którym został zamieszczony, a wpisu, który na tym blogu pojawił się już kilka tygodni temu. Powodem zamieszczenia go właśnie tutaj jest moja chęć, by przeczytało go jak najwięcej użytkowników. Rzecz dotyczy wpisu, w którym Amel podzieliła się z nami swoim wykonaniem z dyplomu. Jakoś tak wyszło, że zaczęłam zgłębiać temat tego wykonania. W znanym przez nas wszystkim serwisie youtube znalazłam pewne nagranie. Jedyną różnicą między nim a wykonaniem Amel jest to, że nagranie na blogu zostało zmonofonizowane, ale wszystkie inne szczegóły są zgodne. Oczywiście, co by słów na wiatr nie rzucać, poniżej wklejam link i zachęcam do samodzielnego porównania:
https://www.youtube.com/watch?v=fLnLKPBiICs
Uprzedzam potencjalne pytania: nie, drodzy blogujący, nie mam manii sprawdzania autentyczności wszystkich nagrań, które udostępniacie, choć, jak być może niektórzy pamiętają, mam już w tym pewne doświadczenie. Moim celem nie jest rozkręcenie afery, bo, uwierzcie mi, mam w życiu ciekawsze rzeczy do roboty. Chodzi mi jedynie o to, by ci, którzy wysłuchali nagrania zamieszczonego przez Amel, szczególnie ci, którzy komentowali je tak pozytywnie, wiedzieli, jak sprawa ta wygląda w rzeczywistości, no i przy okazji, by autorka miała świadomość, że przy kłamstwach tego rodzaju, dzięki zasobom Internetu, prawdopodobieństwo, że prawda wyjdzie na jaw, jest dość spore.
Dobry wieczór. Proszę, dyskusje tego typu prowadźmy pod odpowiednimi wpisami. Chyba, że klient (czego nie wiem) nie pokazuje nowych komentarzy pod postem.
By nie było, że uciekam, nie uciekam. Nagranie, jakim się tu podzieliłam, uzyskałam od nauczycieli po dyplomie i nie miałam przyczyn by wątpić w jego autentyczność, skoro w ten sposób mnie tej gry uczono. Oczywiście, nie chcę przez to uciekać od odpowiedzialności.
Ale sprawę wykryć jest bardzo łatwo. Ja ze swojej strony na pewno o ten fakt spytam.
A flet? Jestem chętna zagrać ten utwór na “Zlocie Eltenowiczów”, wtedy stanie się publicznie jasne czy umiem, czy nie. 🙂
Mi również miło się czytało Zwiadowców. Dawid napewno czytał, czytał Ambulocet i nie wiem kto jeszcze.
Jeszcze ja. Mi też się podobało.
ach, kamerton, na przyszłość, zamiast publicznie, to wpierw lepiej prywatnie skomfrontowacć swoje podejrzenia z autorką, następnie w razie dalszych wątpliwości można to udostępniać publicznie.
Co prawda to prawda Papierku. Jeśli ona ma rację, to tylko stresu pannie przyspożysz, niepotrzebnie przykrość i bezsensowne ploty się stworzą… Po co to komu?
Sęk tylko w tym, że tu żadnych wątpliwości nie ma. Nagranie nie należało do publikującej, kropka.
Niemniej jednak robienie komuś siary na forum to o wiele mniej przyjazne rozwiązanie niż załatwienie tego w cztery oczki.
a publikująca też nie miała tego świadomości, z tego, co sama mówi.
Drodzy moi. Może nie kojarzycie, ale, jak wspomniałam, mieliśmy tu już podobny scenariusz. Nie wiecie, ale osobie, która umieściła na blogu nieswoje nagranie, podpisując je jako swoje, najpierw zwrócono uwagę w wiadomości prywatnej. Poskutkowało to przyznaniem się do winy, nie na blogu, lecz w prywatnej wiadomości, ale to było jedyne następstwo i osoba ta nadal przyjmowała gratulacje za świetne wykonania. Dopiero po publicznym zwróceniu uwagi na blogu osoba ta usunęła nagrania, przyznawszy się w komentarzach, ale jako, że rzecz działa się dość późną nocą, chyba nikt nie zdążył tego zauważyć, czyli stało się tak, jakby sprawy nie było, a użytkownicy nie wiedzą, że zostali, w tamtym wypadku zupełnie świadomie, wprowadzeni w błąd. Powiecie mi zaraz, że nie miałam pewności, że Amel zachowałaby się tak samo. Owszem, nie miałam i owszem, prawdopodobnie nie zachowałaby się, skoro tu wyjaśniła sytuację, dalej stoję przy swoim, że wyjaśnienie to jest dość irracjonalne. Ale chciałam uniknąć powtórki poprzedniego scenariusza, bo, powtórzę jeszcze raz, użytkownicy mają prawo znać prawdę, a jeśli udostępnia się coś publicznie, należy liczyć się z konsekwencjami.
No hej, a jaką masz pewność, że tu byłoby to samo?
Z ciekawości. Po co zadajesz pytanie, na które odpowiedź już masz powyżej?
Bo lubię.
Wracając do głównego tematu, ja też lubię zwiadowców za ich prostotę, ale z drugiej strony za sam klimat, humor i pokazane w nich myślenie strategiczne, choć nie ukrywam, że jestem też gorącym zwolennikiem odcieni szarości w książkach. Ich brak jest moim głównym zarzutem do Tolkiena, no ale to inna książka i temat na inną dyskusję.