Seria – jak to dumnie i głupkowato za razem brzmi… Jakim innym słowem to jednak inaczej nazwać? No, seria. Chciałabym wam pokazać troszkę tego, co u mnie gra w głośnikach. Nie można tej listy zaś otworzyć inaczej.
Kiedy ostatnio byliśmy nad morzem? Dwa lata temu. Jako, że już miłość do kajakarstwa w mym sercu rozwinięta trwała, wybrałam się spływem kajakowym wokół Półwyspu Helskiego. W jego trakcie poznałam studentów Akademii Morskiej, którzy przez cały czas opowiadali mi o tym, gdzie pływali, jak to jest na morzu, co czeka za horyzontem… Zaprosili mnie do swojego miasta – Gdyni, prawdę mówiąc nadal z zaproszenia nie skorzystałam.
Zapragnęłam wtedy poznać morze bliżej- niemożliwe z tytułu niewidomowatości, ale marzę, by naprawdę popłynąć na statku w rejs. Odkryłam też, że pewnie nigdy nie zrozumiem miłości do morza – takiej, jaką u nich dojrzałam. W pewien sposób jest to coś, czego ja, Mazurski Mazurek, nigdy nie pojmę.
Z Amelowego śpiewnika: pośród fal
Seria – jak to dumnie i głupkowato za razem brzmi… Jakim innym słowem to jednak inaczej nazwać? No, seria. Chciałabym wam pokazać troszkę tego, co u mnie gra w głośnikach. Nie można tej listy zaś otworzyć inaczej.
Kiedy ostatnio byliśmy nad morzem? Dwa lata temu. Jako, że już miłość do kajakarstwa w mym sercu rozwinięta trwała, wybrałam się spływem kajakowym wokół Półwyspu Helskiego. W jego trakcie poznałam studentów Akademii Morskiej, którzy przez cały czas opowiadali mi o tym, gdzie pływali, jak to jest na morzu, co czeka za horyzontem… Zaprosili mnie do swojego miasta – Gdyni, prawdę mówiąc nadal z zaproszenia nie skorzystałam.
Zapragnęłam wtedy poznać morze bliżej- niemożliwe z tytułu niewidomowatości, ale marzę, by naprawdę popłynąć na statku w rejs. Odkryłam też, że pewnie nigdy nie zrozumiem miłości do morza – takiej, jaką u nich dojrzałam. W pewien sposób jest to coś, czego ja, Mazurski Mazurek, nigdy nie pojmę.
https://youtube.com/watch?v=YS47qcNZmBI
6 replies on “Z Amelowego śpiewnika: pośród fal”
O to byłaś w moich okolicach.:)
Możesz wybrać się w rejs z projektu “Zobaczyć morze”. Niestety, trochę taka impreza kosztuje, ale słyszałem, że warto. Ja, choć mieszkam w Szczecinie, niegdyś bardzo ważnym mieście portowym regionu, nigdy jakoś nie odkryłem w sobie pasji do morza anii nie posłyszałem jego zewu. Nie pomaga w tym wcale fakt, że wciąż w Polsce żyją ludzie, którzy myślą, że Szczecin nad morzem leży. Znam parę anegdotek z tym związanych, sam też parę razy musiałem tłumaczyć. Tak czy siak, jeśli się zakwalifikuję to sobie w tym roku popłynę.
ja byłem pare razy nad morzem, płynąłem nawet kutrem rybackim.
Ja mieszkam jakieś 10 km od morza, to liczone w linii prostej, do Mielna mam rzut beretem i tak szczerze mówiąc o nie wyobrażam sobie wyjechać teraz na drugi koniec Polski i zostawić ten nasz piękny Bałtyk. Może i jest zimny, brudny niestety też, ale i tak go bardzo lubię.
Prawdziwych pasjonatów morza i gór nie zrozumie nikt, kto tego nie podziela, doskonale to wiem ja, mieszkanka ścisłego centrum. Ja kocham ulice. :d
Ale, powtórzę to, co powiedzał SYntezator, zaopiekuj się pomysłem pt. “zobaczyć morze”. Może wiele jeszcze zobaczysz. xd
“Zobaczyć morze” to moje wielkie marzenie. Kiedyś, już nie długo, na pewno popłynę. Niech się skończy cholerna era wirusa, niech przyjdzie lato bez masek i wolnych dwóch metrów, a popłynę. Z pochodzenia jestem Warmianką, czyli dość blisko mi do ciebie, Amel. Mieszkam na Mazowszu od ponad dwudziestu lat. Brakuje mi warmińskich pól i lasów. Brakuje mi Stegny dwie godziny samochodem od domu. W morzu zakochałam się dawno, dawno temu. Szanty towarzyszą mi od dzieciństwa. Ta, którą dołączyłaś do tego wpisu, jest szczególnie chwytająca za serce. Odnosi się do prawdziwych wydarzeń i opisuje je w poetycki sposób. Piękna jest i tyle.