Czy żaby lubią wiśnie?

Dziś dzień zaplanował dla mnie rozpocząć się od prysznica i wcale nie mówię o czynności mycia się, a o strumieniu wody, który wytrysnął z jajka szczęśliwego kuzyna na moją poduszkę. Niestety Amel miała wobec dnia nieco inne zamiary, a w przeciwieństwie do istot ludzkich, poduszki nie umieją krzyczeć, co wyraźnie Mateusza rozczarowało. Z drugiej strony krzyczeć umieją Mateusze, przynajmniej wtedy, gdy schowana za drzwiami Amel ich obleje. Niestety w starciu z tatą już tyle szczęścia nie miałam.
Wiecie, że dawniej na Lany Poniedziałek zwyczaj nakazywał bić dziewczęta wierzbowymi witkami po nogach? I jeszcze pewnie myśleli, że to romantyczne, że taka dziewucha, jak ją zaboli, to przyleci z krzykiem i się przytuli, by wypłakać na ramieniu łzy? Dobrze, że wtedy rajstop nie mieli, bo krawcowe miałyby roboty na cały tydzień.
Tak sobie dzisiaj pomyślałam, że faceci nie znają się w żaden sposób na zalotach. Jak mówi pewna klasyczna piosenka: “Kto za Tobą w szkole ganiał, / do piórnika żaby wkładał?” Drogi kolego, jak ty tej biednej Elce załatwiałeś stresujące przeżycia na lekcjach po dostatecznie stresującym poleceniu “Wyciągamy długopisy”, jak zajadałeś się przy niej kilogramem wiśni, a nie dałeś chociaż jednej… Drogi kolego, naprawdę się dziwisz, że coś nie wypaliło?
Wierzby… No tak, bo wujek postanowił tradycji za dość uczynić. Ze mnie jednak jest twarda sztuka, nie, ja o żadnych nudnych metaforach nie mówię. Ten kijek w kontakcie z biedną Amel troszkę zbyt dosłownie potraktował słowa “Tak mnie skrusz, tak mnie złam”… Miał szczęście (wujek nie kijek), że byłam jeszcze w piżamie, bo jakby mi sukienkę tak rozerwał, to posadziłabym go przy maszynie do szycia babci i nie wypuściła, do póki nie naprawi, co zepsuł. A Paula przynosiłaby mi żaby z podwórka.
Żaby prowadzą do Francji, a Francja do Lourdes. Tak, dzisiaj dowiedziałam się, że tam rodzinnie jedziemy po maturach, przez co jestem w skowronkach, znaczy żabach. W ten sposób spełnia się jedno z moich marzonek… Mrożonek?

Dziś dzień zaplanował dla mnie rozpocząć się od prysznica i wcale nie mówię o czynności mycia się, a o strumieniu wody, który wytrysnął z jajka szczęśliwego kuzyna na moją poduszkę. Niestety Amel miała wobec dnia nieco inne zamiary, a w przeciwieństwie do istot ludzkich, poduszki nie umieją krzyczeć, co wyraźnie Mateusza rozczarowało. Z drugiej strony krzyczeć umieją Mateusze, przynajmniej wtedy, gdy schowana za drzwiami Amel ich obleje. Niestety w starciu z tatą już tyle szczęścia nie miałam.
Wiecie, że dawniej na Lany Poniedziałek zwyczaj nakazywał bić dziewczęta wierzbowymi witkami po nogach? I jeszcze pewnie myśleli, że to romantyczne, że taka dziewucha, jak ją zaboli, to przyleci z krzykiem i się przytuli, by wypłakać na ramieniu łzy? Dobrze, że wtedy rajstop nie mieli, bo krawcowe miałyby roboty na cały tydzień.
Tak sobie dzisiaj pomyślałam, że faceci nie znają się w żaden sposób na zalotach. Jak mówi pewna klasyczna piosenka: "Kto za Tobą w szkole ganiał, / do piórnika żaby wkładał?" Drogi kolego, jak ty tej biednej Elce załatwiałeś stresujące przeżycia na lekcjach po dostatecznie stresującym poleceniu "Wyciągamy długopisy", jak zajadałeś się przy niej kilogramem wiśni, a nie dałeś chociaż jednej… Drogi kolego, naprawdę się dziwisz, że coś nie wypaliło?
Wierzby… No tak, bo wujek postanowił tradycji za dość uczynić. Ze mnie jednak jest twarda sztuka, nie, ja o żadnych nudnych metaforach nie mówię. Ten kijek w kontakcie z biedną Amel troszkę zbyt dosłownie potraktował słowa "Tak mnie skrusz, tak mnie złam"… Miał szczęście (wujek nie kijek), że byłam jeszcze w piżamie, bo jakby mi sukienkę tak rozerwał, to posadziłabym go przy maszynie do szycia babci i nie wypuściła, do póki nie naprawi, co zepsuł. A Paula przynosiłaby mi żaby z podwórka.
Żaby prowadzą do Francji, a Francja do Lourdes. Tak, dzisiaj dowiedziałam się, że tam rodzinnie jedziemy po maturach, przez co jestem w skowronkach, znaczy żabach. W ten sposób spełnia się jedno z moich marzonek… Mrożonek?
Obserwując to, co zjadłam przez ostatnie dwa dni, dochodzę do wniosku, iż Wielkanoc powstała tylko w celu szybkiego odzyskania wagi utraconej w ciągu czterdziestu dni postu. A jeszcze taka wredota, zając jakiś, naprzynosiła słodyczy a słodyczy, Krzysiek zapas zrobił sobie już chyba do Gwiazdki… 2024.
Na koniec donoszę, że moja maturalna kiecka przeszła dziś chrzest bojowy. Chrzest dosłownie, bo w kościele ksiądz postanowił chyba dokonać drobnej demonstracji Potopu, a Amel arki nie miała.
Trzymajcie się!
Amel

11 replies on “Czy żaby lubią wiśnie?”

Ja myślę, że te wagę się też odzyskuje po stresie szkolnowychowawczym. :p
I jakie ładne przejście z tematu na temat, to lubię.

Wypada mi komentować? Chyba wypada. 🙂
Odpowiadając na tytuł wpisu: nie wiem, ale możesz sprawdzić.
A twój wujek umie obsługiwać maszynę do szycia? Bo efekty mogą być gorsze od stanu początkowego. 😀

A tak w ogóle, to ja ostatnio doszłam do wniosku, że wolę zdecydowanie, jak mnie ktoś wali po nogach witkami lub wkłada żaby niż te banały, jakie tzw. “chłopaki” mówią tzw. “dziewczynom” w czasach dzisiejszych. Wtedy przynajmniej byli kreatywni, a ich zaloty nie szkodziły w sensie emocjonalno-psychicznym.

Julitka – Przykra, ale prawda.
Tak szczerze, to takie (zaloty?) mają swój urok. Nie mówcie tylko tego pod żadnym pozorem żadnemu facetowi! 🙂
Urok nie znaczy “miłe”!!!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink